Tytuł jest trochę zwodniczy, bo za wiele tej historii nie będzie. Ja wiem tylko tyle, że krzesełko jest w rodzinie Męża od około 30 lat, było już żółte i czerwone, a ostatnie lata spędziło samotnie na strychu. I pewnie stałoby tam nadal, gdyby pewnego dnia nie zaświtał mi pomysł, że zamiast kupować plastikowego krzesełka do karmienia, możemy odnowić sobie jakieś drewniane, pomalować na "nasz" kolor, tak żeby nie tylko było praktycznym meblem, ale pasowało też do wnętrza. Nie wiedziałam nawet, że na strychu czeka sobie spokojnie takie cudo...
I tak po żmudnym zdzieraniu farby, dwukrotnym malowaniu i skręceniu wszystkich części mamy krzesełko, które bardzo dobrze pełni swoją rolę, a przy tym wnosi trochę koloru do naszego mieszkania i po prostu cieszy oczy :)
Niestety farba troszeczkę się ściera (co widać na drugim zdjęciu), bo jednak krzesełko trzeba często i porządnie czyścić z resztek obiadu. Ale mamy je od maja (i dopiero teraz przypomniałam sobie, że go jeszcze tutaj nie pokazywałam ;) i poza tymi miejscami, gdzie przebija trochę czerwona warstwa, reszta trzyma się dobrze. Na wiosnę pewnie pomalujemy je jeszcze raz i tym razem nałożymy więcej warstw. Teraz już mamy szlifierkę, więc ścieranie farby pójdzie raz-dwa.
32 komentarze
Ale cacko, ten efekt startej farby wcale nie jest taki zły ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gu!
Mówisz o zdjęciu przed czy po? Tej czerwonej farby pod niebieskim normalnie nie widać, bo krzesełko jest dostawione do stołu. Tu na zdjęciu tak wyraźnie wyszło. A stan przed malowaniem... normalnie nie mam nic przeciwko zadrapaniom, schodzącej farbie itp. ale jednak to krzesełko nie bardzo by u nas wyglądało w takim stanie. Trzeba było zrobić mu lifting. Pozdrawiam Cię również :)
UsuńPiękne to krzesełko :)
OdpowiedzUsuń:) A taka ciekawostka, IKEA ma bardzo podobne w ofercie, też drewniane i też czerwone.
UsuńMam właśnie to ikeowskie czerwone :) jest śliczne, ale twoje jest lepsze poprzez te deseczki, na których dziecko może postawić stopy. Nogi nie wiszą w powietrzu. Pozdrawiam z zaśnieżonej Norwegii.
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńBardzo je lubię :)
UsuńTo lubię, bardzo udany projekt... jakie fajne rzeczy można czasem na strychu znaleźć ;-)
OdpowiedzUsuńNo, i żałuję, że nie mam już za bardzo gdzie po tych strychach szperać. Wszystkie rodzinne strychy uprzątnięte...
Usuńcudne :) kolor idealny
OdpowiedzUsuńRodzina się oczywiście śmiała, że znowu niebieski :)
UsuńCudne jest. Ja w zeszłym roku trafiłam w jakieś cukierni w Zakopanem na identyczne krzesełko, jakie sama miałam - takie zamieniane w niski stolik z krzesełkiem, coś takiego (tylko nieodnowione): http://1.bp.blogspot.com/-W_sUmYoBS98/UaW4aX6bNsI/AAAAAAAAAbg/cAz6sjralio/s1600/IMG_1393.JPG
OdpowiedzUsuńTeż miałam podobne i nawet na początku myślałam o odnowieniu tego, ale byłoby to dużo bardziej pracochłonne. A tak Kubuś korzysta z niego jak jesteśmy w domu u rodziców.
Usuńgenialne! zmiana super! pięknie to wszystko zaaranżowałaś!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na moje rocznicowe CANDY!
pozdrawiam
http://paulapearls.blogspot.com/
Super! Piękny ma kolorek :) Uwielbiam dawać drugie życie przedmiotom.
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam, ale mam apetyt na więcej metamorfoz :)
UsuńKrzesełko super. Ja mam strych na który wynosimy i wynosimy, a wnuki będą odkrywać skarby. :)
OdpowiedzUsuńJuż im zazdroszczę :)
UsuńPiękne to krzesełko. Nawet nie ma porównania z obecnymi plastikami...kolor idealny!
OdpowiedzUsuńNo, nie pałam miłością do plastiku. Są pewnie i ładne plastikowe krzesełka, ale jednak co drewno, to drewno :)
UsuńKochana krzesełko cudne i Świetny kolor dobrałaś! u nas też mamy drewniane po Stasiu, no może nie takie wiekowe, ale i tak lepsze niż plastik. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDrewno rządzi! :) Co do koloru, to sama nie wiedziałam jaki, miałam za dużo pomysłów. Ale mały wybór farb ułatwił mi decyzję i w końcu ta wybrana farba okazała się bardzo ładna.
Usuńnie ma to jak krzesło z przeszłoscia ;)
OdpowiedzUsuńO, tak :)
UsuńBardzo lubię takie wykorzystanie starych przedmiotów z "duszą". Sama wiosną biorę się za swoje krzesło z historią :)) Już nie mogę się doczekać efektu.
OdpowiedzUsuńCudo! Dlaczego w naszej rodzinie nikt nie ma strychu?! Same ciasne blokowe piwnice z 20letnimi przetworami, no.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie krzesełko, które zrobił dla mnie Tata, a teraz moje dziecię z krzesełka korzysta :) Dzięki za pomysł z pigmentem, będę próbować:)
OdpowiedzUsuńFajne i to miłe, że ma swoją historię:)
OdpowiedzUsuńMój dzieciak też ma drewniane i cieszę się, że "rośnie razem z nim":)
świetne! miałam podobne, niestety przepadło:(
OdpowiedzUsuńale będę z namaszczeniem przechowywać skarby po swoich dzieciach, żeby miały co odkrywać na strychu :)
A można wiedzieć jakiej farby Pani używała?
OdpowiedzUsuńWodnorozcieńczalnej emalii akrylowej z marketu, ale polecam jednak wziąć produkt dobrego producenta, bo ta szybko się ścierała.
UsuńDziekuje bardzo :)
OdpowiedzUsuń