Mam wrażenie, że wszyscy na blogach już od dawna mają Święta. Ozdoby, dekoracje, świąteczne prezenty zaczęły się pojawiać już w październiku. A u mnie, jak widać na poniższych zdjęciach - nic. Żadnej czerwieni, reniferów, choinek, śnieżynek, pierników. I nawet wieszając na gałęzi drewniane gwiazdki miałam trochę poczucie, że jeszcze za wcześnie, że nie... Jestem chyba po prostu tradycjonalistką w tej kwestii. Chociaż wiem, że tradycje są też różne - jedni ubierają choinkę na dwa tygodnie przed Świętami, inni dopiero w Wigilię. Dla mnie adwent to adwent - czas czekania. W tym też czekania na moment przed samymi Świętami, kiedy w końcu można wyciągnąć te wszystkie świąteczne dekoracje, przystroić całe mieszkanie i wprowadzić świąteczny nastrój. Kiedy można pojechać po choinkę, ubrać ją wieczorem i nawet się nią nie nacieszyć, bo już rano trzeba ruszać w podróż do rodzinnego domu, żeby z całą rodziną przygotować wszystko do Wigilli i spędzić razem całe Święta. Dla mnie Święta Bożego Narodzenia nie trwają trzy dni i nie kończą tuż przed Sylwestrem. Świętujemy później jeszcze cały miesiąc i nawet choinka zawsze spokojnie wytrzymuje do 2. lutego.
Jasne, że chciałabym już rzucić się w wir świątecznego przystrajania mieszkania. Jasne, że już od dawna przeszukuję blogi w poszukiwaniu inspirujących zdjęć świątecznych dekoracji. To, że chętnie czytam i oglądam Wasze postępy przedświąteczne na blogach - też jasne. Tylko, że sama jakoś nie mogę tak wcześnie. Będziecie tu do mnie zaglądać, jak po Świętach będę pokazywać bożonarodzeniowe dekoracje? Mam jednak nadzieję, że w przyszłym tygodniu znajdę czas, żeby podzielić się choć kilkoma pomysłami DIY.
Koniec przydługiego wstępu będącego wytłumaczeniem tego, dlaczego mój salon wygląda tak jak wygląda. W skrócie: na świąteczne klimaty za wcześnie, ale coś trzeba było zmienić na czas zimy. Są więc niezawodne i ulubione swetrowe motywy na wszystkim, co się da: na poduszkach (wszystkie uszyłam ze swetrów), na pledzie w warkocze, na filiżance, na serwetce, na zawieszkach serduszkach... Nowością jest gałąź, którą roboczo zawiesiłam nad kanapą w miejscu trzech ramek ze zdjęciami. Spodobało się, Mężowi również (jak dobrze, że on rozumie te moje dziwne dekoratorskie pomysły), więc na razie zostaje.
17 komentarze
no i super - na wszystko jest czas. u mnie też nie czuć świąt, ale chyba z lekkiego lenistwa. A te Twoje poduchy są świetne. Bardzo lubię taki klimaty. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie dopiero pojawiły się pierwsze gwiazdy w salonie i na takich dekoracjach poprzestanę. Największą i główną ozdobą będzie choinka, dlatego też nie chcę szaleć z ozdabianiem salonu ;-)
OdpowiedzUsuńPoduchy bardzo przytulne!
Pozdrawiam!
Jeszcze jest czas...... pomyślisz o motywie przewodnim i kolorze i samo przyjdzie - zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńJa tylko starą książkę zniszczyłam i zrobiłam z niej dekoracje ale o tym jutro.
Pozdrawiam,
Marta
Przytulnie i ciepło u Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńU mnie też spokojnie, ale ze względu na dzieci w tym tygodniu udekoruję już trochę mieszkanie.
Dla mnie cała frajda polega na czekaniu, a odkąd są z nami łobuzy - czekanie ma inny wymiar.
Pozdrawiam
A ja się właśnie zastanawiam jak w tym roku będzie z naszą choinką. Bo na pewno będzie bardzo kusiło Kubusia, żeby przetestować jej wytrzymałość...
UsuńOczywiście że będziemy zaglądać!!! ;) Wszystko u Ciebie pięknie się komponuje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Nic na siłę. Ja akurat mam potrzebę dekorowania domu już od pierwszych dni grudnia, ale każdy ma prawo robić to, na co ma ochotę. A dekoracje w salonie bardzo przyjemne :). pozdrowienia
OdpowiedzUsuńŚlicznie i jak dla mnie świątecznie ;)
OdpowiedzUsuńsuper pomysł Gunia z tą gałęzią! na jakąś swetrową poduchę muszę się chyba ustawić w kolejce, bo są świetne :) a na to świętowanie do 2 lutego się piszemy naszą czwórką!
OdpowiedzUsuńGałąź przywieźliśmy z wakacji nad morzem. Na początku się śmiałam, że ją weźmiemy, a później stwierdziłam, że to wcale nie taki głupi pomysł.
UsuńNo to zapraszamy na świętowanie :)
Kochana. Ja tez nie mam jeszcze przystojonego domu;) Nawet nie wiesz jak mi sie podobaja Twoje poduszeczki w moich ulubionych kolorach... nie chcesz ich oddac w dobre ręce; )?
OdpowiedzUsuńA wiesz co? Właśnie jestem w trakcie szycia pierwszej mini kolekcji warkoczowych poduszek do mojego sklepu. Powinny na początku tygodnia się pojawić :)
UsuńAleż u ciebie pięknie, pozwolisz że będę stałym gościem ? :) tak u Ciebie przytulnie, poduchy cudo
OdpowiedzUsuńGu genialne te Twoje poduchy! ale zazdraszczam:))))))))))
OdpowiedzUsuńChciałam napisać posta z pochwałą za mądre podejście, ale nie... przecież każdy ma prawo przeżywać przedświąteczny czas jak chce i w taki sposób, jaki sprawia mu radość. Zatem napiszę tylko, że Twoje podejście do adwentu i późniejszego świętowania jest mi bliskie. U mnie świąteczne ozdoby pojawiają się nie wcześniej niż 3 dni przed świętami, a i to tylko dlatego, że nie da się wszystkiego zostawić na ostatnią chwilę. Natomiast dekoracjami cieszymy się do 2 lutego, chociaż wtedy nasza choinka pewnie bardziej zawstydza - choć akura nie nas - niż zachwyca;) Poza tym nie jest tajemnicą, że kiedy dodamy do wnętrza coś nowego, o ile na początku zwracamy na tę rzecz uwagę za każdym razem przechodząc obok niej, o tyle wzrok jakoś szybko nam się przyzwyczaja i potem już jej nie zauważamy, brakuje już nam tego początkowego zachwytu. A ponieważ ja go uwielbiam i chcę sobie umilać nim świąteczną atmosferę, dlatego zawsze czekam z ozdobami do ostatnich chwil...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam całkiem jeszcze świątecznie:)
M.
I ja zgadzam się z tym, co napisałaś. Absolutnie nie krytykuję innego podejścia (choć jednak bożonarodzeniowe dekorowanie w październiku to lekka przesada ;), napisałam jak to wygląda u mnie. Przeglądając blogi zauważyłam, że jestem w zdecydowanej mniejszości w tej kwestii i chciałam napisać dlaczego jest u mnie tak, a nie inaczej. Jednakowoż za rok muszę zacząć dekorowanie jednak trochę wcześniej (może nie 2 dni, a tydzień przed), bo przed wyjazdem na Święta nie zdążyłam wszystkiego. Teraz też nie ma mnie w domu, zdjęcia nie zrobione, a jak je opublikuję, to pewnie dla wielu to będzie musztarda po obiedzie. Co do choinki, to nam jakoś udają się takie, które spokojnie wytrzymują do lutego i nie tracą na uroku. W tym roku może być inaczej, bo nasz Kubuś upodobał sobie ściąganie ozdób z choinki i wbieganie w nią...
UsuńDziękuję bardzo za Twoje słowa i pozdrawiam również świątecznie :)
Świetne są te twoje poduchy:) Ja też chciałam takie zrobić ale ostatecznie skończyło się na pokrowcu na obrotowe krzesło:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń