Pewnego zimowego wieczoru mój 3,5-letni wtedy syn jako książkę do czytania na dobranoc wybrał sobie jeden z moich albumów wnętrzarskich. Syn swojej matki, doprawdy. Album był o pokojach dziecięcych, więc Kuba przewracał kartki zachwycony zabawkami na zdjęciach ("Mamo, ale pamiętaj i kup mi taki wóz strażacki. A taki drugi dla Franka. Będziesz pamiętać?"), wyszukiwał na fotografiach "nasze" książki dla dzieci i pokazywał rzeczy, które najbardziej mu się podobały. Wśród elementów, które przyciągały jego wzrok powtarzały się najczęściej trzy rzeczy: globusy, gitary i konie na kiju. Kuba nie musiał długo prosić, a nawet prosić w ogóle, bo momentalnie w głowie pojawiła mi się myśl, żeby zrobić takiego konika dla niego. Poczułam się najprawdziwiej zainspirowana przez własne dziecko i z przekonaniem, że właśnie spełniam jakieś jego małe marzenie, zabrałam się do dzieła.
Sprytne pomysły na kuchnie z naszych home tourów
2 tygodnie temu