Naprawdę długo zastanawiałam się co napisać w tym poście, co nie byłoby zwykłym pitu pitu w stylu "hej kochani, patrzcie na mój salon po metamorfozie!" Ale ani nie chcę nazywać tego szumnie metamorfozą, bo zmiany zachodziły tu bardzo powoli już od dłuższego czasu i nie są jakieś szalenie spektakularne; ani nie pokażę Wam tak pożądanego zestawienia zdjęć "przed" i "po". Mogłabym też wciskać Wam kit, że ten salon zawsze wygląda tak jak na dzisiejszych zdjęciach i do pełnego jego obrazu brakuje tam tylko mnie w zwiewnej sukience popijającej zieloną herbatę. Faktycznie - tak tu BYWA, jednak z racji tego, że jestem mamą dwójki chłopców, najczęściej wygląda to zgoła inaczej...
Sprytne pomysły na kuchnie z naszych home tourów
2 tygodnie temu