Niezmiennie od półtora roku to moje najbardziej ulubione miejsce w mieszkaniu. Może dlatego, że jest najbardziej kolorowe (choć w całym mieszkaniu od kolorów nie stronię), albo dlatego, że spędzam w nim dużo beztroskiego czasu w ciągu dnia, a może kluczowe jest to, że jako jedyne było planowane i urządzane na spokojnie przez dobrych kilka miesięcy, a nie w tydzień, jak reszta naszego wynajmowanego mieszkania. Ostatnie półtora roku chłopcy testowali tą swoją przestrzeń chyba na wszystkie możliwe sposoby i z ręką na sercu mogę teraz powiedzieć – to jest to!
"Gdzie trzymać zabawki?" To pytanie na przemian z prośbami o pokazanie swoich pojemników na zabawki widzę chyba co drugi dzień na facebookowych grupach o urządzaniu pokoi dziecięcych. I słusznie, w końcu odpowiednie ogarnięcie tematu przechowywania całego dziecięcego dobytku potrafi zaoszczędzić wyrywania sobie włosów z głowy przy codziennym sprzątaniu. Zamiast rozpaczliwie pytać siebie: "gdzie upchnąć te wszystkie szpargały???", w porę zadbaj o to, żeby wszystkie zabawki miały swoje miejsce. Istnieje duża prawdopodobność, że przy okazji zadbasz o swoje zdrowie psychiczne.
Strasznie nie lubię tego powiedzenia "Święta, święta i po świętach". Dla mnie ciągle nie jest PO Świętach - jeszcze się nimi nie nacieszyliśmy, nie naśpiewaliśmy się jeszcze kolęd, a choinki na pewno jeszcze długo wynosić nie będziemy. Dlatego choć część zdjęć do dzisiejszego posta powstało jeszcze przed Świętami i miało pokazywać jedną z moich proponowanych świątecznych aranżacji stołu, pokażę Wam je dzisiaj, bo dla mnie są ciągle jak najbardziej aktualne i najbliższe temu, jak nasz stół wyglądał w Święta i jak będzie na przykład na nasze już tradycyjne coroczne kolędowanie z rodziną i przyjaciółmi.