Dekoracja komody na jesienny "międzyczas". Oto czego nam potrzeba:
- pierwsze i najważniejsze: suche gałęzie modrzewiu przyniesione ze spaceru
- coś, co utrzyma gałązki, czyli w tym przypadku butelki z kolorowego, niebieskiego szkła w różnych odcieniach
- coś do zawieszenia na gałązkach, czyli haftowane ptaszki (Moje DIY, acz dość czasochłonne. Były już TUTAJ)
- coś, co mogłoby wisieć na gałązkach, ale jest za ciężkie - drewniane domki
- niezwykle klimatyczny, na wskroś skandynawski lampion domek z blachy ocynkowanej
- kilka innych latarenek do towarzystwa
- serce z patyków
- pierwsze i najważniejsze: suche gałęzie modrzewiu przyniesione ze spaceru
- coś, co utrzyma gałązki, czyli w tym przypadku butelki z kolorowego, niebieskiego szkła w różnych odcieniach
- coś do zawieszenia na gałązkach, czyli haftowane ptaszki (Moje DIY, acz dość czasochłonne. Były już TUTAJ)
- coś, co mogłoby wisieć na gałązkach, ale jest za ciężkie - drewniane domki
- niezwykle klimatyczny, na wskroś skandynawski lampion domek z blachy ocynkowanej
- kilka innych latarenek do towarzystwa
- serce z patyków
Bez zbędnych wstępów i przedłużania zapraszam na fotograficzną dokumentację wielkiego losowania.
Tadam! Elizo, gratuluję i proszę o wiadomość na maila :)
Ale... to jeszcze nie koniec. Tak mi się spodobało losowanie i dawanie prezentów (to lubię od zawsze), że wylosowałam jeszcze trzy osoby...
...które w prezencie otrzymują rabat w wysokości 15% na zakupy w moim sklepie internetowym www.gu-tworzy.pl do końca tego roku :) I Was, moje drogie, również proszę o kontakt mailowy.
A jeśli już jestem w temacie sklepu, to mogę Wam powiedzieć, że dzisiaj w końcu doczekałam się na jednego ważnego maila, który wstrzymywał mnie przed otwarciem sklepu. A więc teraz już tylko ostatnie testy strony i możemy otwierać! W końcu!
Dobrych wieści mam jeszcze co najmniej kilka, ale będę dozować.
Dzisiaj już zapraszam Was na Targi Rzeczy Fajnych w Krakowie. Będę tam razem z moimi swetrowymi zwierzakami, suwakowymi naszyjnikami i jakimiś świątecznymi ozdobami. A może jeszcze poduszki ze swetrów uszyję do tego czasu, kto wie?
Ostatnio przygarnęłam pod swój dach dwie rzeczy, które bardzo kojarzą mi się ze stylem skandynawskim. Pierwszą jest czerwone krzesło, które wystąpiło już TUTAJ, drugą - kartonowe pudełko w trójkąty.
Drugi zakup rodem ze Skandynawii to pudełko w kolorowe trójkąty (swoją drogą też odkupione bardzo niedrogo). Bardzo podobają mi się ostatnio takie geometryczne wzory w trójkąty, romby itp. na różnych pudełkach, talerzach, tacach, poduszkach, tapetach... Opcji jest bardzo dużo. Nowe pudełko mam pod ręką w trakcie tworzenia np. naszyjników z zamków błyskawicznych. Ogranicza bałagan do minimum, a przy tym ładnie wygląda na moim blacie roboczym.
Krzesła poszukiwałam już od jakiegoś czasu. To nie tak, że mamy mało krzeseł i nie było na czym siadać (chociaż faktycznie przy rodzinnych imprezach kanapa, pięć krzeseł i dwie pufy to trochę mało). Potrzebowałam krzesła do mojego sklepu, żeby koty i sowy siedziały sobie wygodnie pozując do zdjęć. Na ten pomysł wpadł nikt inny tylko mój Mąż, czym mnie bardzo zdziwił, bo kiedy wcześniej pokazywałam mu znalezione w necie stare krzesło w tym stylu, to zdecydowanie powiedział, że mu się nie podoba i że w ogóle nie pasuje do naszego mieszkania. I temat się skończył. A kiedy wypłynął po raz drugi, zaczęłam poszukiwania. Każdy wielbiciel stylu skandynawskiego na pewno kojarzy z różnych blogów zdjęcia jadalni, kuchni czy pokoi dziennych, na których to tu, to tam stały sobie takie drewniane stare krzesła rodem z lat 50 czy 60 pomalowane na różne kolory. U nas też da się je dostać. Można kupić nowe (produkuje je m.in. polski Fameg czy czeski Ton), poszukać na strychu u babci, lub tak jak ja przeszukać różne portale z ogłoszeniami, gdzie ludzie często wyzbywają się takich starych rzeczy za bezcen. Moje krzesło kosztowało całe 25 zł. Oczywiście nie jest nowe (choć błyszczące ;) i ma trochę zadrapań, drobnych śladów po farbie, ale jest stabilne (czyli nie boję się na nim siadać ani nawet stawać). Myślałam, żeby je przemalować na wiosnę na jakiś turkus, ale teraz już sama nie wiem. W sumie to podoba mi się taki czerwony mocny akcent w mieszkaniu. Co myślicie?
Drugi zakup rodem ze Skandynawii to pudełko w kolorowe trójkąty (swoją drogą też odkupione bardzo niedrogo). Bardzo podobają mi się ostatnio takie geometryczne wzory w trójkąty, romby itp. na różnych pudełkach, talerzach, tacach, poduszkach, tapetach... Opcji jest bardzo dużo. Nowe pudełko mam pod ręką w trakcie tworzenia np. naszyjników z zamków błyskawicznych. Ogranicza bałagan do minimum, a przy tym ładnie wygląda na moim blacie roboczym.
Wchodzę do kuchni, a tam... jeż. I dobiera się do jabłek zebranych dla Kubusia przez jego babcię i dziadka. A Kuba nie lubi, jak się mu jedzenie zabiera, o nie!
Jeż dołączy do mojej rodziny swetrowych zwierzaków. Z sowami się już zna, są przecież z jednego lasu.
Zbliżenie na pyszczek... I tu widać, że jeżyk ma dwie różne strony, choć uszyte z tego samego swetra.
I co, sympatyczny gość, no nie? Zaprzyjaźniliśmy się od pierwszego wejrzenia i zostaje u nas na dobre. Co nie wyklucza, że jego koledzy będą chcieli znaleźć nowe domy.
PS. Ten jeż jest nieduży, ale będą też jeże-poduszki. Nie kłują! :)
Dzisiaj nie pokażę Wam ani kanapy z nowymi poduszkami, ani niebieskiej komody, ani pastelowej aranżacji stołu. Nie będzie też dziecięcych dekoracji pokoju ani zabawek. I ani jednego swetrowego kota ;) Będzie coś całkiem innego, czego wcześniej nie pokazywałam - przyszedł czas na przedpokój.
Do niedawna było to chyba najmniej atrakcyjne pomieszczenie w mieszkaniu. Mała komódka, ciemny wieszak, duża szafa i tyle. Jedynymi kolorowymi akcentami wprowadzającymi trochę życia były szaliki, chusty i kapelusze. Później miejsce komody zajął wózek. Na szczęście nie na długo, bo znalazło się dla niego wygodniejsze miejsce. Powiem szczerze, że do niedawna w ogóle nie myślałam o przedpokoju w kategoriach estetyki, skupiłam się głównie na funkcjonalności, choć i z tym nie było najlepiej. I chyba równocześnie z Mężem wpadliśmy na dwa różne pomysły odnośnie tych dwóch kwestii. Po długich poszukiwaniach jakiejś półki na buty mój Mąż wpadł na pomysł, że zrobi taką samodzielnie. A że byliśmy akurat w temacie drewnianych skrzynek (trzy skrzynki odkupione od pana z warzywniaka zostały pomalowane i służą mi do przechowywania materiałów do tworzenia), to pojawił się pomysł wykorzystania właśnie ich. Zadanie nie było łatwe. Cztery kolejne skrzynki z warzywniaka (swoją drogą pan musiał się chyba trochę podśmiechiwać z tego naszego nagłego zapotrzebowania na stare skrzynki) trzeba było dokładnie oczyścić papierem ściernym, przyciąć listewki i przybić je z przodu (oryginalne były brzydkie i nierówne), a na koniec znaleźć taki odcień bejcy, który będzie odpowiadał temu, który sobie wymyśliliśmy (udało się za drugim podejściem). Na zdjęciu jakoś nie mogłam uchwycić tego koloru, w rzeczywistości jest dużo ładniejszy i bardziej naturalny. Z efektu końcowego jesteśmy bardzo zadowoleni. Szafka jest bardzo pojemna, w końcu buty są schowane w jednym miejscu, zyskaliśmy dodatkowe miejsce do kładzenia toreb itp. i od razu wygodniej ubierać Kubie buty, kiedy go się tam posadzi.
Co do mojego pomysłu na przedpokój - zrodził się z momentem wygrania bonu na zakupy w sklepie Nordic Decoration. Od dawna podobały mi się wieszaki-guziki HK Living i wygrany bon postanowiłam wykorzystać właśnie na ich zakup. Miejsce ich powieszenia było oczywiste - pusta ściana w przedpokoju na wprost od wejścia. Tym prostym sposobem pomieszczenie od razu zyskało na wyglądzie i teraz faktycznie można mówić, że jest wizytówką wnętrza.
Zmiany na sąsiedniej ścianie zainspirowały mnie do uatrakcyjnienia wyglądu naszego starego wieszaka. Wystarczy drobiazg, jak suszone kolorowe kwiaty w koszyku i domki zawieszone na gałęzi przywiezionej znad morza ;)
Domki (które pokazywałam już TUTAJ) i materiałowe serca też są z Nordica. Mają nawet ten sam deseń w kwiatki.